Miejsce to, jakże malownicze, nazywane jest kanionem lampionów nie bez powodu, bowiem pod ciemnym granatowym niebem pozbawionym blasku gwiazd, w tejże ogromnej ziemnej rozpadlinie, przy samym jej dnie płynie niekończąca się procesja lśniących papierowych lampionów, które nikną w mroku przed nimi, gdy kończy się Kanion, jakby nigdy nie istniały, a żaden z nich nigdy nie jest taki sam jak inny. Lampiony te unoszą się nad ziemią, czasem wirują, ale coś je prowadzi ku nieuniknionemu zanurzeniu się w ciemności w miejscu, gdzie kończy się kanion. A skąd się biorą? Tak samo, z tej tajemniczej ciemności się wyłaniają.